Zanim powstał prezentowany makijaż, zmywałam z oczu dwa poprzednie. A i z tego nie jestem zadowolona, bo położony pod cień eyeliner z Inglota przebija i na powiększeniu wygląda jak przyschnięta plakatówka albo szkolny korektor. Już sama nie wiem, czy to ja nie potrafię się nim obsłużyć, czy zwyczajnie jest do dupy. Z normalnej, ludzkiej odległości jest lepiej i makeup wygląda na pastelowy (felerna konturówka nie podbiła mocy zielonego cienia z Zoevy, tylko go rozmydliła). Zwykle wolę o wiele mocniej podkreślone oko, ale od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na coś innego i subtelniejszego. Z tej też m.in. okazji, u dołu parę słów o tuszu do rzęs l'Oreal - Miss Manga, który na tle jasnej powieki jest dobrze widoczny.
Użyte kosmetyki:
1. baza pod cienie Kryolan - Eye Shadow Primer
1. baza pod cienie Kryolan - Eye Shadow Primer
2. puder do brwi Golden Rose /107
3. konturówka do powiek w żelu Inglot - AMC nr 76 (biała)
7. kredka Inglot - Kohl Pencil / 05
8. paletka cieni Bikor - Eye Shadows 14 / najjaśniejszy, opalizujący cień
9. tusz do rzęs l'Oreal - Miss Manga / czarny
Pędzelki: Hakuro H70; Maestro 630 (2); I on Beauty - Angle Eyeliner
Parę słów o tuszu do rzęs l'Oreal - Miss Manga:
Kupiłam go w ciemno, jak zwykle z nadzieją na obiecywane mega pogrubienie rzęs. I na początku odczułam zawód, bo maskara była poprawna, ale szału nie robiła i do tego sklejała włoski. Dopiero po jakimś miesiącu, kiedy porządnie przyschła, bardziej ją polubiłam, bo daje efekt czarnych, dość gęstych, w miarę dobrze pogrubionych rzęs. Niezbyt wygodna jest niestety szczoteczka, bo mocno wydłużona i umocowana na uginającym się patyczku - nie lubię tego, gdyż mam wrażenie mniejszej kontroli nad kosmetykiem. Do tego potrafi się mocno osypać i o rozmazanie nietrudno. Podsumowując, wykończę, teraz wygląda całkiem fajnie, ale więcej do Miss Manga nie wrócę na pewno.