Quantcast
Channel: ZAKAZ PROWOKACJI
Viewing all 67 articles
Browse latest View live

Donegal - Blendig Sponge Super Soft (gąbka do makijażu)

$
0
0
Myślałam, że ten post pojawi się dopiero za jakiś czas, może za tydzień, może za dwa. Po gruntownych testach z różnymi podkładami i wielu praniach. Ale użyłam raz... i już wiem. Przed Wami gąbeczka do makijażu marki Donegal, którą (na szczęście) dostałam do testów.

Opakowanie wyróżnia się na tle konkurencyjnych, jest solidne, ładne i dopracowane.

Sucha gąbeczka - dość smukła, mocno porowata i trochę krzywa, zwłaszcza przy czubku

Miałam już trochę tego typu gąbek, moimi ulubionymi są Blend It, których posiadam obecnie 3 sztuki: bardzo mocno sfatygowaną różową, bliźniaczą niebieską i różniącą się od nich nieco miętową. Jak na ich tle wypada Donegal? Słabo. Ale po kolei.

Suche gąbeczki. Długość podobna, Blend It jest trochę bardziej pękata, ma większą powierzchnię "dupki"

Donegal przed i po zmoczeniu. Bardzo mocno rośnie. Jest niesamowicie sprężysta, odbija się do swojego kształtu w sekundę. Przypomina mi trochę piłeczkę, którą moja córka miała w zestawie dziecięcego badmintona.

Do testów użyłam podkładu w poduszce marki Missha. Donegal spijał go więcej niż Blend It i trudniej oddawał, chociaż trzeba przyznać, że po nałożeniu efekt nie różnił się od poprzednika. Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia. Co zatem sprawiło, że po tym jednym jedynym razie nie chcę po nową gąbeczkę więcej sięgać? Faktura.
Po lewej miętowa, nieco plastelinowata (niestety) gąbeczka Blend It - też nowa, ale i tak użyta więcej razy niż Donegal. Po prawej katowana przez kilka miesięcy różowa Blend It. Wszystkie 3 świeżo po kąpieli (pomarańczowa po wypraniu z podkładu). Zobaczcie jak bardzo różnią się ich powierzchnie.

Pacanie się po twarzy gąbką o tak poszarpanej strukturze jak pomarańczowy Donegal było zwyczajnie bardzo nieprzyjemne. Być może mam naprawdę wrażliwą cerę, ale uczucie podrażnienia było wyraźne. Blend It jest bardzo miły w kontakcie ze skórą, miękki, daje uczucie przyjemnego chłodu. W Donegalu czułam po prostu irytującą szorstkość. Patrząc jak gąbeczka wygląda po jednym praniu nie sądzę, aby był to nadzwyczaj trwały materiał. Jeżeli miałyście styczność z tym produktem, dajcie znać jak wasze odczucia. Moje niestety są niezbyt pozytywne.


pędzle do makijażu Donegal

$
0
0
Pastwienie się nad kosmetykami i akcesoriami do makijażu nie sprawia mi jakiejś szczególnej przyjemności, ale tym razem mam poczucie misji wynikające z wkurzenia na blogerki, które zachwycają się tanią darmochą totalnie niewartą tych paru złotych, które trzeba by na nią wydać. Dziś będzie o pędzlu do podkładu oraz pędzelku do eyelinera/brwi markiDonegal.

Opakowania, jak w przypadku gąbki, ładne i solidne. 

Nie wiem kto jeszcze używa płaskich, języczkowych pędzli do podkładu? Producent sugeruje nam nawet, że można takim aplikować minerały. W pudrze. Mega śliskim, płaskim pędzlem o niewielkich rozmiarach. Tak.
Pędzla do podkładu nie użyłam ani razu, nie znajduję dla niego zastosowania. Mógłby się sprawdzić faktycznie do nakładania maseczek (wolę palcami) albo bazy (u mnie to po prostu krem). Ale odłożę do pudełka, może się przyda, jak kogoś będę okazjonalnie maziać na jakieś wesele. Pomimo, że nie był prany ani maltretowany, od razu po wyjęciu z opakowania i pomizianiu się po ręce, zaczęły się z niego sypać włosy. Na zdjęciu uwieczniłam 3, ale było ich dużo więcej. Niefajnie.
Donegal poszalał również z opisem drugiego pędzelka. Ciekawe jaka kreska wyszłaby spod tak szerokiego, nieprecyzyjnego pędzla. Nadaje się on tylko do wypełniania brwi, ale łapie tak mało kosmetyku, że trzeba się nim ostro namachać. Odradzam fankom mocno wyrysowanych i równych brwi.
A wykonanie reszty... Na pierwszy rzut oka wszystko pięknie i cacy. Ładne cieniowane, dobrze doklejona skuwka w jakże modnym kolorze. Niestety, po tygodniu używania zauważyłam na trzonku czarne rysy.
To by było chyba na tyle przygody z marką Donegal, więcej mi na pewno niczego nie przyślą, a ja sama się raczej nie skuszę na nowości ;)

Podkłady mineralne Rhea w kremie babassu

$
0
0
Po trzech dniach testów, po jednym na każdy kolor próbki podkładu, przybywam z mini-recenzją /pierwszymi wrażeniami czegoś, co mnie bardzo zaciekawiło na kanale Pokój Agaty - minerałów, ale w formie kremu. Producent, marka Rhea, określa go jako bardziej nawilżający, odżywczy i łatwiejszy w nakładaniu od  podkładów w formie sypkiej. Dedykowany jest skórze mieszanej, suchej i atopowej, bo na tłustej jego trwałość może być niewielka. Jako posiadaczka cery mieszanej w stronę suchej, która w zimie w większości zachowuje się jak sucha, skusiłam się na 3 próbki jasnych odcieni o pojemności 4-5 g. Niby niewiele, ale kosmetyk jest tak wydajny, że ich zużycie trochę mi zajmie.

Pierwsze, co rzuca się w oczy (jeśli nie na zdjęciach, uwierzcie mi na słowo) to przepiękne, naturalne kolory. 
- odcień Fair jest baaardzo jasnym podkładem, na pewno poniżej NC15 MAC, ale trochę ciemniejszym niż 1NB MAP. Piękny, beżowo-żółty, odrobinkę jeszcze dla mnie za jasny, ale nie na tyle, bym nie mogła go używać bez większej tragedii.
- Natural Light i Sable Light są praktycznie na tym samym poziomie, jeśli chodzi o  jasność (być może Sable jest minimalnie ciemniejszy), różnią się nieco jeśli chodzi o tony - Natural Light idzie bardziej w stronę neutralnego beżu, a Sable Light ma w sobie więcej żółci.
Podkład aplikowałam tak, jak radzi producent, czyli zrobiłam na twarzy ciapki, które następnie roztarłam gąbeczką. Choć w pojemniczkach podkład wygląda na bardzo zbity i twardy, momentalnie rozpuszcza się pod wpływem ciepła palca i naprawdę nałożenie go nie stanowi żadnego problemu. Na szczęście nie potrzebuję teraz wielkiego krycia, więc zastosowałam cienką, naturalnie wyglądającą warstwę, ale nie mam wątpliwości, że da się z jego pomocą zrobić kamuflującą maskę. Nie stało się to, czego się obawiałam, czyli obyło się bez efektu smalcu, zwarzenia i szybkiego znikania z twarzy. Przypudrowane sypką Misshą (bez talku) na mojej cerze podkłady wytrzymywały 8h (dłużej nie testowałam) za wyjątkiem nosa, który niestety co chwilę muszę traktować chusteczką - ale tu też ścierał się stopniowo i nie robił brzydko wyglądającej wyrwy. Tak samo ładnie wyglądał i utrzymywał się na kremie nawilżającym (Missha z serii Aqua) jak i bazie (Mac  Prep+Prime rozświetlająca).
Podsumowując: polecam przetestować. Jeden mini-słoiczek to tylko 5 zł i na trochę starczy. Ja się zakochałam i na pewno zakupię pełnowymiarowe opakowanie, wydaje mi się, że padnie na Sable Light.

GlamShadows - Konfetti

$
0
0
W najbliższym czasie planuję przedstawić kilka różnych produktów z GlamShopu i żeby nie było bałaganu, rozdzielę je na kilka postów. Na początek coś dla srok, czyli kolorowy, przyciągający wzrok brokat Konfetti.

Cień jest niestety dość problematyczny. Schody zaczynają się już na etapie wydobywania go  z opakowania. Dziurek jest niewiele i są one zbyt małe, aby dobrze przepuszczać duże drobiny brokatu na czarnej, zbrylającej się jakby bazie. Otworki czopują się i trzeba naprawdę nastukać się i namachać słoiczkiem, żeby cokolwiek wysypać. W zależności od tego jak pada światło, Konfetti wygląda raz bardziej, a raz mniej srebrzyście, ale zawsze kolorowo.
Jak już wspomniałam, brokat jest dość duży i posiada czarną bazę. W związku z tym, moim zdaniem, powinien być stosowany na czarną kredkę lub cień, bo w przeciwnym wypadku wygląda to z bliska trochę jak zabrudzenie, sadza. Jaśniejszy cień, który był pod spodem, uzyskuje nieładny nalot. Dodatkowo, czarna baza Konfetti lubi się w trakcie noszenia odbijać i przemieszczać, nawet mimo solidnego wklepania jej na kredkę lub z użyciem GlamGlue. Oczywiście polecam najpierw wykonać makijaż oczu, potem twarzy, bo jak wszystkie tego typu produkty, osypuje się on solidnie.

Konfetti na GlamGlue i na czarnej kredce

Poniżej makijaż na powiece od środka pomalowanej Słodzonym Mlekiem, a w zewnętrznym kąciku brązowym matem Bikoru. Kreska wyszła poszarpana, bo rysowałam ją na brokacie.

 A tu Konfetti na czarnej kredce
Taki efekt o wieeele łatwiej można osiągnąć z pomocą żelowego eyelinera z brokatem na bezbarwnej bazie, miałam kiedyś taki z marki Kiko i bardzo lubiłam. Również pigment z Inglota z drobinkami brokatu, sporo mniejszymi, jest dla mnie dużo przyjemniejszy w obsłudze i noszeniu. Tak czy siak, Glam Konfetti jest piękny, kolorowy i połyskujący, więc pewnie warto się z nim trochę pomęczyć.

GlamShop - kosmetyczka na pędzle

$
0
0
W kolejnej części glamowej sagi - kosmetyczka/pokrowiec na pędzle. Bardzo pojemna, sprytna, przemyślana. Może nie do końca wpasowuje się w moją estetykę (wolałabym coś bardziej stonowanego, np. czarnego), ale wiedziałam co kupuję - w  tym wypadku chodziło o funkcjonalność. Nie zawiodłam się.
Pokrowiec pomieści naprawdę dużą ilość pędzli. Kupowałam go z myślą o wyjazdach i zdecydowanie ilość przegródek przekracza moje zapotrzebowanie w tym temacie. Zamiast pierdyliarda pędzli, mogę tam włożyć tusz, kredki czy żel do brwi.
W środku znajduje się zasuwana na zamek saszetka, którą można odpiąć, ale ja nie zamierzam tego robić, bo pomysł jest fantastyczny. Władowałam do niej wszystkie niezbędne mi kosmetyki poza pudrem, który odsypię do mniejszego pojemniczka i paletką cieni, którą włożyłam do dużej przegródki pod pędzlami.

Napakowana kosmetyczka po zamknięciu:
Mam nadzieję, że pokrowiec okaże się trwały, bo jest naprawdę bardzo pojemny, idealny na wyjazdy. Wykonanie wydaje się być porządne, tak więc na ten moment polecam. :)

GlamShop - paleta "Blask i Cienie"

$
0
0
Dziś przegląd palety, którą dostałam w prezencie - i chociaż wiele kolorów nie jest dla mnie (są zbyt ciepłe), niesamowicie się z niej ucieszyłam. Jest piękna. Jeżeli będziecie mieli okazję gdzieś ją jeszcze dostać, to polecam, warto.

Opakowanie nie każdemu się spodoba, gwiazdki i napis nie są jakimś graficznym objawieniem, ale nie o to tu chodzi. Sama okładka moim zdaniem bardzo fajna - miła w dotyku, niby matowa, a skrzy się brokatem.


Postawię na wyświechtane porównanie, bo naprawdę idealnie tu pasuje: ten zestaw jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz na co trafisz. Ilość kolorów, ich intensywności, wykończeń, specyficznych konsystencji jest tak dużo, że nie ma tu miejsca na nudę.
Jadąc od góry do dołu rzędami:
Jogurt - bardzo jasny, żółtawy mat
Bling - brązowo-złota perła, dość zbita i aksamitna
Średniaczek - matowy, ciepły, średni brąz ze sporą ilością pomarańczy. Delikatna pigmentacja
Latte - matowy, jasny brąz w odcieniu orzecha laskowego, pigmentacja średnia 
Golidi - klasyczne, żółte złoto. Mięciutka, bardzo dobrze napigmentowana, mocno błyszcząca perła
Frykas - jasny, ciepły beżo-brąz o delikatnej pigmentacji. Chyba najbardziej suchy z całej palety i najmniej mi się podoba
Piernik - ciemny, czerwonawy, matowy brąz. Mocno napigmentowany
Petarda - ruda, mocno napigmentowana perła.
Dymny - ciemnobrązowa baza z zimnym, fioletowym błyskiem. Jeden z ciekawszych i piękniejszych kolorów w tej palecie
Raca - średnio napigmentowana, błyszcząca fuksja
Hokus Pokus - przepiękny, dobrze napigmentowany, morski i błyszczący
Czaruś - cień o bardzo specyficznej konsystencji. Świetny do nakładania solo miejsce przy miejscu, jest jakby mokry, więc mieszanie z innymi cieniami jest trudniejsze. Bardzo napigmentowany, błyszczący, oliwkowo-złoto-brązowy. Piękny.
Platyna - średni brąz z oliwkowo-złotawym połyskiem. Bardzo miękki i aksamitny
Antyk - w opakowaniu wygląda zielonkawo, ale tak naprawdę jest mocno ciepłym, satynowym brązem
Ćma -  trochę rose-gold, trochę brzoskwinia z różem. Mono błyszczący
Baba Jaga Turbo - faktycznie turbo czarny mat 
Brokaty to dla mnie crème de la crème tej palety. Na zdjęciu nałożone są bez żadnej bazy, ale na powieki radzę kleić na GlamGlue. Pierwsze 3 nie robią żadnych problemów podczas aplikacji, wystarczy kilka pacnięć i mamy na oku to, co widzimy w opakowaniu.
Hologram - srebro z zielenią, niebieskościami i dodatkiem żółci, pomarańczy. 
O WOW! - idealna nazwa. Chłodny róż z dodatkiem kolorów tęczy
Refleks - niesamowicie skrzące się, żółte złoto
Glans - kolorowy, drobny w porównaniu do Konfetti brokat na czarnej bazie. Aplikuje się go trochę trudniej, lubi się zbierać w kupki i osypywać

Jeszcze 2 przykładowe makijaże z użyciem Blasku i Cieni


Wielu cieni z tej palety używać nie będę, bo zdecydowana większość brązów jest ciepła, sporo jest też kolorów złotych. Mimo to, bardzo się cieszę, że ją mam. Świetna jakość warta swojej ceny.


wiosenna limonka + kobaltowy tusz Avon

$
0
0
Makijaż, który dzisiaj prezentuję, powstał na konkurs u Lady Makeup o wiosennej tematyce, dlatego też jest tak naładowany zielenią i soczysty. Może zainspiruje którąś z Was do eksperymentów z kolorami, także jeśli chodzi o tusze do rzęs - na dole kilka słów o kobaltowym z Avonu :)


Na ustach mam pomadkę w płynie Sleek - Matte Me w kolorze Petal


Użyte kosmetyki
1. baza pod cienie Smashbox - 24 Hour Photo Finish Shadow Primer
2. puder do brwi Golden Rose /107
3. żel do brwi Peggy Sage - Fixateur de Sourcils (Eyebrow Fixer) / Transparent
4. cień MySecret - Matt Eye Shadow / 511
5. cień KOBO - 150 Lime
7. pigment KOBO - 408 S Cornflower
8. kredka KIKO - Glamorous Eye Pencil / nr 412
10. tusz do rzęs Avon - SuperShock Brights / Royal

Pędzelki: Hakuro H70; Hakuro H76; Zoeva 227 Luxe Soft Definer; Maybelline - pędzelek do eyelinera; I on Beauty - Angle Eyeliner


Tusz w kobaltowym kolorze, który mam na rzęsach, to wspominany wcześniej Avon SuperShock Brights w kolorze Royal. Nie posiadam go długo i nie używam często, więc będą to raczej pierwsze wrażenia niż dogłębna recenzja. Na ten moment nie potrafię powiedzieć po jakim czasie przysycha, ale jako że czas "do zużycia" podany przez producenta to tylko 3 miesiące, nie spodziewam się dużo dłuższej żywotności. Maskara nieszczególnie pogrubia lub wydłuża, natomiast nie skleja i ładnie rozczesuje rzęsy. Szczoteczka jest naprawdę duża, sylikonowa, ale całkiem wygodna w użyciu. Najważniejszą cechą tego tuszu jest oczywiście jego kolor - naprawdę bardzo ładny, intensywny i widoczny. Jeżeli szukacie małego urozmaicenia na sezon wiosenno-letni, to chyba całkiem fajna propozycja :)






Viewing all 67 articles
Browse latest View live