Mówiłam już, że uwielbiam fiolety? Długo szukałam ładnego zestawu cieni w tym kolorze, aż w końcu w moje łapy wpadła czwórka z Bikoru, której zdjęcia zobaczycie na dole. Posługując się głównie tą paletką, stworzyłam lekko rozmyty, intensywnie fioletowy makijaż. Tęsknię za bzami, nie mogę się doczekać kiedy w końcu zakwitną :)
Użyte kosmetyki:
1. baza pod cienie Smashbox - 24 Hour Photo Finish Shadow Primer
2. puder do brwi Golden Rose /07
4. paleta cieni Bikor - Eye Shadows 01 / wszystkie 4 odcienie
5. kredka Gosh - Velvet Touch Eye Liner / Black Ink
6. kredka Avon - SuperShock Gel Eyeliner / Raw Plum
7. tusz do rzęs Bourjois - Volume Glamour Push Up Mascara Effet /71 Wonder Black
Pędzelki: Hakuro H70; Hakuro H76; Zoeva 227 Luxe Soft Definer; Zoeva 131 Luxe Petit Crease; Kavai 12; I on Beauty - Angle Eyeliner
Cienie Bikoru są generalnie bardzo drogie. Zawsze chciałam przetestować, ale zwyczajnie bałam się w ciemno inwestować, a dotknąć przed zakupem nie miałam gdzie. Aż nadarzyła się okazja - firma zaczęła wyprzedawać za naprawdę śmieszne pieniądze swoje paletki w okrągłych opakowaniach (obecnie cienie pakowane są w kwadraty). Chwyciłam bardzo obiecujące fiolety i nie zawiodłam się. Na dzień dzisiejszy to najlepsze cienie jakich miałam okazję w życiu używać - niesamowicie napigmentowane, jedwabiście gładkie, o pięknych, niebanalnych wykończeniach. Świetnie trzymają się pędzla, nie osypują praktycznie wcale, ładnie blendują.
Zmylić mogą kolory w opakowaniu, bo niektóre z nich nijak mają się do tego, jak wyglądają na powiece. Tyczy się to jasnego różu, który tak naprawdę jest błyszczącym, opalizującym lila, oraz szaro-brązowego koloru, który staje się srebrzysto-fioletowym odcieniem. Tak czy siak, wszystkie cienie są piękne. Jestem szczególnie zadowolona z ciemnego, matowego fioletu, który jest soczystym kolorem samym w sobie, bez czarnej bazy, jak się to często niestety zdarza u innych marek. Polecam wypróbować - nie namawiam do złego, bo warto, bardzo warto :)