W najbliższym czasie planuję przedstawić kilka różnych produktów z GlamShopu i żeby nie było bałaganu, rozdzielę je na kilka postów. Na początek coś dla srok, czyli kolorowy, przyciągający wzrok brokat Konfetti.
Cień jest niestety dość problematyczny. Schody zaczynają się już na etapie wydobywania go z opakowania. Dziurek jest niewiele i są one zbyt małe, aby dobrze przepuszczać duże drobiny brokatu na czarnej, zbrylającej się jakby bazie. Otworki czopują się i trzeba naprawdę nastukać się i namachać słoiczkiem, żeby cokolwiek wysypać. W zależności od tego jak pada światło, Konfetti wygląda raz bardziej, a raz mniej srebrzyście, ale zawsze kolorowo.
Jak już wspomniałam, brokat jest dość duży i posiada czarną bazę. W związku z tym, moim zdaniem, powinien być stosowany na czarną kredkę lub cień, bo w przeciwnym wypadku wygląda to z bliska trochę jak zabrudzenie, sadza. Jaśniejszy cień, który był pod spodem, uzyskuje nieładny nalot. Dodatkowo, czarna baza Konfetti lubi się w trakcie noszenia odbijać i przemieszczać, nawet mimo solidnego wklepania jej na kredkę lub z użyciem GlamGlue. Oczywiście polecam najpierw wykonać makijaż oczu, potem twarzy, bo jak wszystkie tego typu produkty, osypuje się on solidnie.
Konfetti na GlamGlue i na czarnej kredce
Poniżej makijaż na powiece od środka pomalowanej Słodzonym Mlekiem, a w zewnętrznym kąciku brązowym matem Bikoru. Kreska wyszła poszarpana, bo rysowałam ją na brokacie.
A tu Konfetti na czarnej kredce
Taki efekt o wieeele łatwiej można osiągnąć z pomocą żelowego eyelinera z brokatem na bezbarwnej bazie, miałam kiedyś taki z marki Kiko i bardzo lubiłam. Również pigment z Inglota z drobinkami brokatu, sporo mniejszymi, jest dla mnie dużo przyjemniejszy w obsłudze i noszeniu. Tak czy siak, Glam Konfetti jest piękny, kolorowy i połyskujący, więc pewnie warto się z nim trochę pomęczyć.